Na czym polega tzw. "ustawa konsumencka"?

Dzisiaj polecamy rozmowę Agnieszki Lichnerowicz z TOK FM z Anną Frączyk z organizacji Client Earth - Prawnicy dla Ziemi.

 

 

https://audycje.tokfm.pl/podcast/115300,Sejm-przeglosowal-cios-w-prosumentow-i-zielona-energie 

W zeszłym tygodniu Sejm uchwalił poprawki do tzw. ustawy prosumenckiej. Przypomnijmy, że prosumenci to podmioty, które produkują na małą skalę energię elektryczną ze źródeł odnawialnych, a jednocześnie korzystają z energii z sieci. Są więc jednocześnie producentami i konsumentami energii. Ze względu na zmienne warunki pogodowe i duże wahania mocy generowanej przez instalacje fotowoltaiczne i farmy wiatrowe, instalacje prosumenckie mogą generować nadwyżki energii (ponad własne potrzeby prosumenta) lub niedobory, które muszą być wyrównane pobraniem prądu z sieci. Dla ich funkcjonowania istotny jest zatem sposób rozliczania się z energii produkowanej i pobieranej. 

 

Główna zmiana wprowadzana do ustawy polega na zmianie sposobu rozliczania energii elektrycznej produkowanej i pobieranej z sieci. Dotychczas obowiązywała zasada "net metering" - polegała ona na tym, że prosument mógł pobrać z sieci do 80% energii, którą wcześniej wygenerował. Zmiany w ustawie wprowadzają zasadę "net billing", której rozliczeniu podlega nie ilość wyprodukowanej/pobranej energii, a jej wartość. 

Ta pozornie niewielka zmiana ma jednak duże konsekwencje dla opłacalności inwestycji w małoskalowe instalacje. Wynika to z tego, że prosument w momencie oddawania energii do sieci przesyłowej rozliczać ją będzie według cen hurtowych energii, a w momencie jej poboru - stosowane już będą ceny detaliczne. 

Według prognoz ekspertów, spowoduje ona pogorszenie rachunku opłacalności tych inwestycji i wydłużenie okresu zwrotu. Może to prowadzić do wyhamowania rosnącego trendu rozwoju rynku prosumenckiego. 

 

Ekspertka zwraca uwagę na to, że projekt został zgłoszony jako poselski i w związku z tym nie przygotowano dla niego (obowiązkowej dla projektów rządowych) oceny skutków regulacji. 

To kolejny przypadek chaotycznej nowelizacji przepisów, będących podstawą decyzji inwetycyjnych wielu podmiotów będący częścią szerszej opowieści o niestabilności praw i warunków inwestowania w Polsce. 

 

Co to oznacza dla elektromobilności? 

1. Z jednej strony wyhamowanie trendu wzrostu liczby instalacji utrudnia dynamiczne zwiększanie udziału źródeł odnawialnych w miksie energetycznym kraju. Pośrednio więc wpływa na opłacalność ekologiczną inwestycji w elektryczną mobilność - pojazdy te nadal będą napędzane w dużej mierze prądem produkowanych z paliw kopalnych. 

2. Z drugiej strony, zmiana sygnałów cenowych po stronie prosumentów może zwiększyć presję na wykorzystanie lub zmagazynowanie produkowanej przez nich energii. Takim wykorzystaniem może być na przykład ładowanie baterii własnego pojazdu elektrycznego. Warto jednak zwrócić uwagę, że dotyczy to tylko gospodarstw domowych, które mają możliwości techniczne, terenowe i finansowe na poczynienie zarówno inwestycji w instalacje fotowoltaiczne i wiatrowe jak i w pojazdy elektryczne. Ze względu na te dwa pierwsze wymagania, spodziwać się można, że model, w którym pojazd elektryczny jest ładowany czystą energią własnej produkcji może rozpowszechniać się głównie na terenach rozproszonej zabudowy, a szczególnie trudny jest do wprowadzenia w gęstych centrach miast. 

3. Trzecie wymaganie (mozliwości finansowe) z kolei mogą prowadzić do nierówności w dostępie do możliwości produkcji własnej energii - podczas gdy gospodarstwa posiadające odpowiednie środki będą mogły korzystać z taniej i czystej energii, pozostałe gospodarstwa nie będą miały takiej możliwości.